Dobra, oto i link do drugiego mojego bloga :
Odmienność to piękno samo w sobie
piątek, 27 czerwca 2014
Link do mojego drugiego blogu ale o mnie i moich problemach
Wiec noo daje wam linka do mojego drugiego bloga ale o mnie i moich problemach. Zapraszam i mozecie w komach na tamtym blogu pisac co myslicie o mnie o moich problemach i mozecie dawaz mi dobre rady i pomagac.
Wierszyk mojego autorstwa
Hej jak juz pewnie zauwazyliscie w tytule dodam jeszcze dzisiaj wierszyk mojego autorstwa w przeprosinach za ma troche dluga nieobecnosc, ale powinniscie sie juz przyzwyczaic do tego (mojej krotkiej nieobecnosci) =^.^=
To wierszyk o moich uczuciach..
Mowilam wam o moich problemach ze mam i wgl a ten wierszyk opisuje moj najgorszy problem uczuciowy.
Oto i wierszyk :
"Miłosc, jeden z jej odcieni"
Ta milosc jest miloscia niespelniona,
ta milosc nie ma prawa istniec,
a jednak istnieje.
Nieraz mysle jak by to bylo nie kochac cie,
ale dochodze do wniosku, ze musialabym cie nie poznac,
a tego bym nie chciala.
Dlatego zyje ta miloscia,
miloscia, ktora jest jednostronna,
i cierpie przez to.
Kocham Cie te dwa slowa,
niszcza mnie,
dostaja sie do mojego serca
i rania doglebnie,
ale i tak bede cie kochala.
Bo to jest milosc niespelniona.
To wierszyk o moich uczuciach..
Mowilam wam o moich problemach ze mam i wgl a ten wierszyk opisuje moj najgorszy problem uczuciowy.
Oto i wierszyk :
"Miłosc, jeden z jej odcieni"
Ta milosc jest miloscia niespelniona,
ta milosc nie ma prawa istniec,
a jednak istnieje.
Nieraz mysle jak by to bylo nie kochac cie,
ale dochodze do wniosku, ze musialabym cie nie poznac,
a tego bym nie chciala.
Dlatego zyje ta miloscia,
miloscia, ktora jest jednostronna,
i cierpie przez to.
Kocham Cie te dwa slowa,
niszcza mnie,
dostaja sie do mojego serca
i rania doglebnie,
ale i tak bede cie kochala.
Bo to jest milosc niespelniona.
Rozdział 5
Przepraszam was wszystkich za tak dlugi termin mojej nieobecnosci. Poprawialam oceny i naprawde bylam tak zajeta ze calkiem zapomnialam o blogu i jeszcze mam swoje problemy :<
"Odmienna"
Rozdzial 5
I w koncu nadszedl ten dlugo wyczekiwany przez cala noc dzien. Wstalam o 8, poniewaz byla sobota i nie szlo sie do szkoly. Sobota i Niedziela byly moimi ulubonymi dniami, bo nie musialam isc do szkoly w ktorej kazdy mna gardzi. Szybko zaliczylam poranna toaletke, po tym poszlam zjesc sniadanie. Zjadlam moje ulubione danie wegetarianske Ramen. Nie wiem czy wspominalam ale jestem wegetarianka to znaczy ze nie jem miesa i innych rzeczy co zylo i malo swoja wole i rozum. Pozniej jeszcze pomagalam w "domu" innym dzieciom, chociaz zawsze pomagalam w sierocincu dalej mna gardzili. Nim sie obejrzalam bylo juz po 13. Pobieglam do mojego pokoju, kilka moich wspollokatorek tam urzedowalo, ale nie zwrocilam na nie wiekszej uwagi. Podeszlam do szafy grzebiac w niej i szukajac jakis w miare dobrych i ladnych ubran na dzisiejsze spotkanie z Hyuuga-kun. Chcialam ladnie wygladac. Rozpuscilam wlosy i rozczeslam je jeszcze raz, tak na wszelki wypadek i zrobila sobie warkocza na bok, tak ze zakrywal mi jedno ucho. Troche mi to zajelo, poniewaz mam dosc dlugie wlosy. Od zawsze podobaly mi sie dlugie wlosy, sa troche klopotliwe, ale piekne. Po dosc dlugim wybieraniu stroju na dzisiaj zalozylam moja ulubiona troche juz sprana, czarna koszulke z wielka czaszka na przodzie i czarwone, lekko luzne dzinsy, a do tego troche za duze szare buty. Przejrzalam sie w lustrze i stwierdzilam, ze dosc ladnie wygladam i pomyslam <to moj styl>, bo chociaz uwielbiam ciemne kolory i czaszki i takie tam to jestem, jednak bardzo niesmiala. Popatrzalam na zegar na scianie i dochodzila juz 14:30. Niedlugo on tu przyjdzie po mnie. Teraz mam troche czasu, zeby pomarzyc sobie o nim. O boze, co sie ze mna dzieje. Pomarzyc? O nim? Oj sie wkopalam. Z moich rozmyslan wyrwalo mnie pukanie do dzwi sierocinca. Poszlam otworzyc, a w nich stal moj ksiaze. "Moj"? Jaki moj?
-Dzien doberek Yuuhi-chan. Slicznie wygladzasz. -Bylam lekko oszolomiona. Zarumienilam sie na takie wyznanie.
-D..dzien doberek Hyuuga-kun. Dziekuje, ty takze sie s..slicznie prezentujesz.
-Dzieki. To co ruszamy? - powiedzial i zrobil wyszczerz.
-Jasne. -wychodzac z budynku zycilam krotkie wychodze.
"Odmienna"
Rozdzial 5
I w koncu nadszedl ten dlugo wyczekiwany przez cala noc dzien. Wstalam o 8, poniewaz byla sobota i nie szlo sie do szkoly. Sobota i Niedziela byly moimi ulubonymi dniami, bo nie musialam isc do szkoly w ktorej kazdy mna gardzi. Szybko zaliczylam poranna toaletke, po tym poszlam zjesc sniadanie. Zjadlam moje ulubione danie wegetarianske Ramen. Nie wiem czy wspominalam ale jestem wegetarianka to znaczy ze nie jem miesa i innych rzeczy co zylo i malo swoja wole i rozum. Pozniej jeszcze pomagalam w "domu" innym dzieciom, chociaz zawsze pomagalam w sierocincu dalej mna gardzili. Nim sie obejrzalam bylo juz po 13. Pobieglam do mojego pokoju, kilka moich wspollokatorek tam urzedowalo, ale nie zwrocilam na nie wiekszej uwagi. Podeszlam do szafy grzebiac w niej i szukajac jakis w miare dobrych i ladnych ubran na dzisiejsze spotkanie z Hyuuga-kun. Chcialam ladnie wygladac. Rozpuscilam wlosy i rozczeslam je jeszcze raz, tak na wszelki wypadek i zrobila sobie warkocza na bok, tak ze zakrywal mi jedno ucho. Troche mi to zajelo, poniewaz mam dosc dlugie wlosy. Od zawsze podobaly mi sie dlugie wlosy, sa troche klopotliwe, ale piekne. Po dosc dlugim wybieraniu stroju na dzisiaj zalozylam moja ulubiona troche juz sprana, czarna koszulke z wielka czaszka na przodzie i czarwone, lekko luzne dzinsy, a do tego troche za duze szare buty. Przejrzalam sie w lustrze i stwierdzilam, ze dosc ladnie wygladam i pomyslam <to moj styl>, bo chociaz uwielbiam ciemne kolory i czaszki i takie tam to jestem, jednak bardzo niesmiala. Popatrzalam na zegar na scianie i dochodzila juz 14:30. Niedlugo on tu przyjdzie po mnie. Teraz mam troche czasu, zeby pomarzyc sobie o nim. O boze, co sie ze mna dzieje. Pomarzyc? O nim? Oj sie wkopalam. Z moich rozmyslan wyrwalo mnie pukanie do dzwi sierocinca. Poszlam otworzyc, a w nich stal moj ksiaze. "Moj"? Jaki moj?
-Dzien doberek Yuuhi-chan. Slicznie wygladzasz. -Bylam lekko oszolomiona. Zarumienilam sie na takie wyznanie.
-D..dzien doberek Hyuuga-kun. Dziekuje, ty takze sie s..slicznie prezentujesz.
-Dzieki. To co ruszamy? - powiedzial i zrobil wyszczerz.
-Jasne. -wychodzac z budynku zycilam krotkie wychodze.
wtorek, 10 czerwca 2014
Rozdział 4
"Odmienna"
Rozdzial 4
Chodzilismy tak w milczeniu z 15 minut. Szlam niepewnym krokiem obok Hyuugi, nie wiedzialam jak zaczac od nowa rozmowe, ktora jakis kwadrans temu przerwalismy. Naszczescie towarzysz idacy obok mnie pierwszy zaczal rozmowe.
-Musze zaraz sie zbierac. Gdzie mieszkasz? -zaczal konwersacje.
-T..ez juz powinnam sie zbierac. D..dlaczego chcesz wiedziec?-Nie wiedzialam dlaczego o to spytal i momentalnie moje policzki zaczely mnie delikatnie piec.
-Odprowadzilbym cie do domu, zebys dotarla bezpieczna. To jak? Gdzie mieszkasz? Na jakiej ulicy?-Trzymal za swoje.
-N..nie musisz. Mieszkam niedaleko, jakies 20 minut piechoty stad.-Nie chcialam, zeby wiedzial, ze mieszkam w sierocincu, a z drugiej strony chcialam mu powiedziec, bo mialam cicha nadzieje, ze mnie zaakceptuje. Zaakceptuje mnie taka jaka jestem i nie bede musiala przed nim ukrywac jaka naprawde jestem. Czulam, ze przed nim moge sie otworzyc.
-Oj, no dawaj. Nic ci przeciez nie zrobie, mozesz mi zaufac.-Konczac to zdanie zrobil duzy wyszczerz i lekko sie zarumienil. Czulam, ze moge mu zaufac.
-D..dobra. J..ja mieszkam w d..domu dziecka. Nie mam rodzicow.-Nie wiem dlaczego powiedzialam mu o rodzicach, ale to samo ze mnie wyszlo, chcialam zeby wiedzial o mnie wiecej. Chcialam wiedziec o NIM wiecej.
-O..och. Przepraszam, nie wiedzialem. To tym bardziej cie odprowadze.-Myslalam, ze snie. Akceptowal to.
-N..nic sie nie stalo. D..dobrze.-Schowalam oczy za dluga grzywka, nie pokazujac mu mojej twarzy, ktora byla jak burak.-Pierwszy raz sie tak czulam.
Czy ktos wierzy w milosc od pierwszego wejrzenia? Czy taka milosc istnieje? Ja chyba zaczynalam w to wierzyc.
Reszte drogi zachowalismy w milczeniu, ale to nie byla niezreczna cisza tylko taka bardziej kojaca. Ta cisza wokol nas miala taka swoja inna atmosfere, byla taka troche hmm.. jak by to powiedziec.. nam potrzebna.
Gdy w koncu dotarlismy na miesce, a mowiac scislej pod "moj dom" Hyuuga obrocil sie w moja strone i zaglebil spojrzenie w moich dwukolorowych oczach. Patrzelismy tak sobie w oczy pare sekund, a mi sie wydawalo jak by to bylo pare godzin. Czulam jakby czas sie dla nas zatrzymal. Nagle jego brazawe oczy zaczely sie wolno przyblizac. Zanim sie zorientowalam pocalowal mnie w prawy policzek, gdy sie juz otrzasnelam splonelam krwistoczerwonym rumiencem. Zauwazylam, ze na jego twarzy tez sa czerwone wypieki, nie tak czerwone jak moje, ale byly dobrze widoczne. Przemknela mi mysl, ze zauwazyl jak sie zarumienilam. Po chwili zadzwonil telefon mojego towarzysza, odebral i slyszlam jak mowil do osoby z drugiej strony narzedzia komunikacji, ze zaraz bedzie.
-Ja juz musze wracac. Jest juz pozno, mama sie martwi. Co powiesz jak bysmy jutro wyszli na miasto? Moze o 15? Przyjde po ciebie.
-O..k. .B..debe czekac.-I jak na zawolanie rumieniec.
-Super. Paaa.-I odszedl.
-Paaa. Do jutra.-Krzyknelam do oddalajacej sie postaci.
Bylam juz w pokoju w sierocincu i probowalam zasnac. No wlasnie probowalam. poniewaz nie moglam przestac myslec o pewnym chlopaku.
Po godzinie moich rozmyslan nad jutrem i ta osoba zasnelam. Pierwszy raz zasnelam taka szczesliwa i z niecierpliwoscia jutra.
Rozdzial 4
Chodzilismy tak w milczeniu z 15 minut. Szlam niepewnym krokiem obok Hyuugi, nie wiedzialam jak zaczac od nowa rozmowe, ktora jakis kwadrans temu przerwalismy. Naszczescie towarzysz idacy obok mnie pierwszy zaczal rozmowe.
-Musze zaraz sie zbierac. Gdzie mieszkasz? -zaczal konwersacje.
-T..ez juz powinnam sie zbierac. D..dlaczego chcesz wiedziec?-Nie wiedzialam dlaczego o to spytal i momentalnie moje policzki zaczely mnie delikatnie piec.
-Odprowadzilbym cie do domu, zebys dotarla bezpieczna. To jak? Gdzie mieszkasz? Na jakiej ulicy?-Trzymal za swoje.
-N..nie musisz. Mieszkam niedaleko, jakies 20 minut piechoty stad.-Nie chcialam, zeby wiedzial, ze mieszkam w sierocincu, a z drugiej strony chcialam mu powiedziec, bo mialam cicha nadzieje, ze mnie zaakceptuje. Zaakceptuje mnie taka jaka jestem i nie bede musiala przed nim ukrywac jaka naprawde jestem. Czulam, ze przed nim moge sie otworzyc.
-Oj, no dawaj. Nic ci przeciez nie zrobie, mozesz mi zaufac.-Konczac to zdanie zrobil duzy wyszczerz i lekko sie zarumienil. Czulam, ze moge mu zaufac.
-D..dobra. J..ja mieszkam w d..domu dziecka. Nie mam rodzicow.-Nie wiem dlaczego powiedzialam mu o rodzicach, ale to samo ze mnie wyszlo, chcialam zeby wiedzial o mnie wiecej. Chcialam wiedziec o NIM wiecej.
-O..och. Przepraszam, nie wiedzialem. To tym bardziej cie odprowadze.-Myslalam, ze snie. Akceptowal to.
-N..nic sie nie stalo. D..dobrze.-Schowalam oczy za dluga grzywka, nie pokazujac mu mojej twarzy, ktora byla jak burak.-Pierwszy raz sie tak czulam.
Czy ktos wierzy w milosc od pierwszego wejrzenia? Czy taka milosc istnieje? Ja chyba zaczynalam w to wierzyc.
Reszte drogi zachowalismy w milczeniu, ale to nie byla niezreczna cisza tylko taka bardziej kojaca. Ta cisza wokol nas miala taka swoja inna atmosfere, byla taka troche hmm.. jak by to powiedziec.. nam potrzebna.
Gdy w koncu dotarlismy na miesce, a mowiac scislej pod "moj dom" Hyuuga obrocil sie w moja strone i zaglebil spojrzenie w moich dwukolorowych oczach. Patrzelismy tak sobie w oczy pare sekund, a mi sie wydawalo jak by to bylo pare godzin. Czulam jakby czas sie dla nas zatrzymal. Nagle jego brazawe oczy zaczely sie wolno przyblizac. Zanim sie zorientowalam pocalowal mnie w prawy policzek, gdy sie juz otrzasnelam splonelam krwistoczerwonym rumiencem. Zauwazylam, ze na jego twarzy tez sa czerwone wypieki, nie tak czerwone jak moje, ale byly dobrze widoczne. Przemknela mi mysl, ze zauwazyl jak sie zarumienilam. Po chwili zadzwonil telefon mojego towarzysza, odebral i slyszlam jak mowil do osoby z drugiej strony narzedzia komunikacji, ze zaraz bedzie.
-Ja juz musze wracac. Jest juz pozno, mama sie martwi. Co powiesz jak bysmy jutro wyszli na miasto? Moze o 15? Przyjde po ciebie.
-O..k. .B..debe czekac.-I jak na zawolanie rumieniec.
-Super. Paaa.-I odszedl.
-Paaa. Do jutra.-Krzyknelam do oddalajacej sie postaci.
Bylam juz w pokoju w sierocincu i probowalam zasnac. No wlasnie probowalam. poniewaz nie moglam przestac myslec o pewnym chlopaku.
Po godzinie moich rozmyslan nad jutrem i ta osoba zasnelam. Pierwszy raz zasnelam taka szczesliwa i z niecierpliwoscia jutra.
Wieeemm zmaściłam ;(
Zmaściłam, przyznaje i gomen ludzie <skrucha>
Rok szkolny się kończy i trzeba poprawiać oceny i takie tam.
I teraz jeszcze chora jestem i zdycham ;/
Dobra nie przeciągam i zaraz dodam następny rozdział ^^
wtorek, 27 maja 2014
Gomen i Rozdział 3
Gomen ze dopiero teraz, ale mam duzo nauki i problemy w domu i moje prywatne(wlasne)
Doobra.. juz nie bede wam zabierac cennych sekund z zycia i oto nastepny rozdzial.
"Odmienna"
Rozdzial 3
Nagle nieziemsko przystojny chlopak ruszyl sam w moja strone. Przestraszylam sie bo nie wiedzialam co chce zrobic ani powiedziec. Stal juz zaledwie metr ode mnie. Z takiej malej odleglosci jego oczy byly jeszcze piekniejsze, widzialam w nich male przyjazne iskierki. Bylam lekko zaklopotana i nie wiedziec czemu serce troche przyspieszylo rytm. Zrobil jeszcze jeden krok w moja strone i usmiechnal sie, jego usmiech byl zniwalajacy. Patrzylam na niego jak zaczarowana. Z transu wyrwal mnie jego mocny, lecz delikatny glos.
-Czesc-Powiedzial chlopak lekko speszony, ze wyrwal mnie z transu.
Zdziwilam sie. On mowil do mnie? Taki ktos jak on odzywa sie do takiego kogos jak jak?
-T..to do mnie?-Bylam juz lekko zarumieniona, nie umialam zapanowac nad moimi policzkami tak jak bym chciala.
-Tak. Chcialem cie o cos spytac. Nosisz szkla kontaktowe i farbujesz wlosy?-Spytal sie mnie.
Oho. Wiedzialam, zawsze tak jest. Cala magia chwili znikla w jednym momencie. Teraz swoja formulke, a on spojrzy na mnie jak wszyscy i obrzuci przeroznymi wyzwiskami.
-N..nie. Oczy i wlosy sa n..naturalne.-Wydukalam i czekalam na jego reakcje. I tak wiedzialam jaka bedzie jego reakcja, ale i tak nadal milam mala, krucha nadzieje.
-Wow. Niesamowite.-Troche mnie zatkalo.
-D..dlaczego n..niesamowite? W..wszyscy przez to mna gardza przez moj w..wyglad.
-Dlaczego? Przeciez jestes sliczna,-drgnelam i jeszcze bardziej pokrylam sie purpura-masz przepiekne oczy i niesamowite wlosy.-Zauwazylam na jego twarzy male rumience. Nie moglam w to uwierzyc, ze ktos tak o mnie powiedzial.
-N..naprawde?-spytalam.
-Tak. To najprawdziwsza prawda. A tak wogole to jestem Umino Hyuuga. A ty?-Jego imie oznacza Ocean Slonca. Piekne.
-Piekne, twoje imie. J..jestem Karou. Karou Yuuhi.
-Dziekuje, ale twoje jest jeszcze piekniejsze. Niesamowite imie dla niesamowitej dziewczyny.-Jak juz wczesniej wspominalam moje imie oznacza Nadzieja Wschodzacego Slonca.
Nawet nie wiedzialam kiedy jego towarzysze poszli, zostalismy sami.
-Masz telefon? Mozemy sie powymieniac numerami.-No tak, zapomnialam, ze go mam ze soba. Zadko go uzywam, bo nie mam z kim pisac albo gadac przez telefon.
-M..mam. Naprawde chcesz moj n..numer?
-Super. Bradzo chce.-To sen czy rzeczywistosc. Juz sama nie wiem.
-D..dobrze. To moj numer 000000000.-Chlopak wyciagnal telefon i zaczal zapisywac moj numer.
-A to moj 000000.-Wyciagnelam telefon i zaczelam wpisywac.
-Jestes teraz wolna? Chcesz sie przejsc?-Spytal mnie nagle.
-T..tak. Chetnie.-Odpowiedzialam podekscytowana i ruszylismy.
Doobra.. juz nie bede wam zabierac cennych sekund z zycia i oto nastepny rozdzial.
"Odmienna"
Rozdzial 3
Nagle nieziemsko przystojny chlopak ruszyl sam w moja strone. Przestraszylam sie bo nie wiedzialam co chce zrobic ani powiedziec. Stal juz zaledwie metr ode mnie. Z takiej malej odleglosci jego oczy byly jeszcze piekniejsze, widzialam w nich male przyjazne iskierki. Bylam lekko zaklopotana i nie wiedziec czemu serce troche przyspieszylo rytm. Zrobil jeszcze jeden krok w moja strone i usmiechnal sie, jego usmiech byl zniwalajacy. Patrzylam na niego jak zaczarowana. Z transu wyrwal mnie jego mocny, lecz delikatny glos.
-Czesc-Powiedzial chlopak lekko speszony, ze wyrwal mnie z transu.
Zdziwilam sie. On mowil do mnie? Taki ktos jak on odzywa sie do takiego kogos jak jak?
-T..to do mnie?-Bylam juz lekko zarumieniona, nie umialam zapanowac nad moimi policzkami tak jak bym chciala.
-Tak. Chcialem cie o cos spytac. Nosisz szkla kontaktowe i farbujesz wlosy?-Spytal sie mnie.
Oho. Wiedzialam, zawsze tak jest. Cala magia chwili znikla w jednym momencie. Teraz swoja formulke, a on spojrzy na mnie jak wszyscy i obrzuci przeroznymi wyzwiskami.
-N..nie. Oczy i wlosy sa n..naturalne.-Wydukalam i czekalam na jego reakcje. I tak wiedzialam jaka bedzie jego reakcja, ale i tak nadal milam mala, krucha nadzieje.
-Wow. Niesamowite.-Troche mnie zatkalo.
-D..dlaczego n..niesamowite? W..wszyscy przez to mna gardza przez moj w..wyglad.
-Dlaczego? Przeciez jestes sliczna,-drgnelam i jeszcze bardziej pokrylam sie purpura-masz przepiekne oczy i niesamowite wlosy.-Zauwazylam na jego twarzy male rumience. Nie moglam w to uwierzyc, ze ktos tak o mnie powiedzial.
-N..naprawde?-spytalam.
-Tak. To najprawdziwsza prawda. A tak wogole to jestem Umino Hyuuga. A ty?-Jego imie oznacza Ocean Slonca. Piekne.
-Piekne, twoje imie. J..jestem Karou. Karou Yuuhi.
-Dziekuje, ale twoje jest jeszcze piekniejsze. Niesamowite imie dla niesamowitej dziewczyny.-Jak juz wczesniej wspominalam moje imie oznacza Nadzieja Wschodzacego Slonca.
Nawet nie wiedzialam kiedy jego towarzysze poszli, zostalismy sami.
-Masz telefon? Mozemy sie powymieniac numerami.-No tak, zapomnialam, ze go mam ze soba. Zadko go uzywam, bo nie mam z kim pisac albo gadac przez telefon.
-M..mam. Naprawde chcesz moj n..numer?
-Super. Bradzo chce.-To sen czy rzeczywistosc. Juz sama nie wiem.
-D..dobrze. To moj numer 000000000.-Chlopak wyciagnal telefon i zaczal zapisywac moj numer.
-A to moj 000000.-Wyciagnelam telefon i zaczelam wpisywac.
-Jestes teraz wolna? Chcesz sie przejsc?-Spytal mnie nagle.
-T..tak. Chetnie.-Odpowiedzialam podekscytowana i ruszylismy.
piątek, 23 maja 2014
Rozdział 2
"Odmienna"
Rozdzial 2
Dzien za dniem mijaly tak samo, ta sama rutyna. Od poniedzialku do piatku chodzilam do szkoly, ale i tam nie mialam przyjaciol ani kolegow. W weekendy zamiast wluczyc sie ze znajomymi, ktorych i tak nie mialam siedzialam w domu dziecka i myslalam jak by to bylo miec rodzine, miec kogos komu by na tobie zalezalo. Mialam juz dosc tej przytlaczajacej atmosfery w sierocincu, wiec nic nikomu nie mowiac wyszlam na spacer po ulicach miasta. Mijalam roznych ludzi, ktorzy jak zwykle patrzyli sie na mnie z TAKIM wyrazem twarzy. Myslalam ze zaraz tam sie rozkleje i zaczne plakac, nigdzie mnie nie chciano. Nie dosc, ze wygladalam jak jakis potwor to jeszcze bylam z sierocinca i bylam biedna jak mysz koscielna. Mialam na sobie stara, duzo za duza na mnie czarna bluze, ktora po prostu na mnie wisiala, granatowe zdarte, zaszyte na kolanach dzinsy i zestarzale zdarte brazowe buty, ktore mnie troche obcieraly. Niestety nie bylo mnie stac na cos lepszego, drozszego. Mijalam na ulicy dziewczyny byly ubrane w modne ciuchy, widzialam jak sie ze mnie nasmiewaja nawet nie probowaly tego ukryc. Chodzilam tak juz z godzine, gdy nagle moja uwage przykul przystojny brazowooki blondyn, jego wlosy w blasku popoludniowego slonca wygadaly jak ze zlota. Byl bardzo modnie i kosztownie ubrany. Mial pomaranczowa bluzke, drogie spodnie, a o butach to juz nie bede mowic, bo wygladaly jak za 1000 zloty. Szedl z trzema chlopakami i dwoma dziewczynami wszyscy wygladali na bogatych i pewnie byli. Smiali sie i rozmawiali. Nie moglam odciagnac od zlotowlosego chlopaka wzroku. Mialam uczucie jakbysmy byli z dwuch roznych swiatow i pewnie tak bylo. Od razu jak sie na niego spojrzy widac, ze jest bogaty, pewny siebie i popularny. A ja? Calkowite jego przeciwienstwo. Nagle jego wzrok przeniosl z kolegi na mnie. Nasze oczy sie spotkaly. Balam sie ze za chwile zmieni swoj wyraz twarzy z skupionej i rozbawionej na pogardliwy, taki jakim wszyscy na mnie patrza. Wlasiwie dlaczego sie balam? Dlaczego mialam nadzieje ze on jest inny? Pewnie jest taki sam jak reszta tych ludzi. Jednak na moje zdziwienie nie zaczal sie patrzec pogardliwie tylko zaglebil swoje spojrzenie na mnie, zauwazylam w jego oczach juz mniejsze zdziwienie niz przedtem. Zamiast tego zastapilo je maly szok i ..cieplo. Nie moglam w to uwierzyc, od kiedy trafilam do domu dziecka nikt tak sie na mnie nie patrzyl, nawet nie wiedzialam ze takie spojrzenie istnieje.
Rozdzial 2
Dzien za dniem mijaly tak samo, ta sama rutyna. Od poniedzialku do piatku chodzilam do szkoly, ale i tam nie mialam przyjaciol ani kolegow. W weekendy zamiast wluczyc sie ze znajomymi, ktorych i tak nie mialam siedzialam w domu dziecka i myslalam jak by to bylo miec rodzine, miec kogos komu by na tobie zalezalo. Mialam juz dosc tej przytlaczajacej atmosfery w sierocincu, wiec nic nikomu nie mowiac wyszlam na spacer po ulicach miasta. Mijalam roznych ludzi, ktorzy jak zwykle patrzyli sie na mnie z TAKIM wyrazem twarzy. Myslalam ze zaraz tam sie rozkleje i zaczne plakac, nigdzie mnie nie chciano. Nie dosc, ze wygladalam jak jakis potwor to jeszcze bylam z sierocinca i bylam biedna jak mysz koscielna. Mialam na sobie stara, duzo za duza na mnie czarna bluze, ktora po prostu na mnie wisiala, granatowe zdarte, zaszyte na kolanach dzinsy i zestarzale zdarte brazowe buty, ktore mnie troche obcieraly. Niestety nie bylo mnie stac na cos lepszego, drozszego. Mijalam na ulicy dziewczyny byly ubrane w modne ciuchy, widzialam jak sie ze mnie nasmiewaja nawet nie probowaly tego ukryc. Chodzilam tak juz z godzine, gdy nagle moja uwage przykul przystojny brazowooki blondyn, jego wlosy w blasku popoludniowego slonca wygadaly jak ze zlota. Byl bardzo modnie i kosztownie ubrany. Mial pomaranczowa bluzke, drogie spodnie, a o butach to juz nie bede mowic, bo wygladaly jak za 1000 zloty. Szedl z trzema chlopakami i dwoma dziewczynami wszyscy wygladali na bogatych i pewnie byli. Smiali sie i rozmawiali. Nie moglam odciagnac od zlotowlosego chlopaka wzroku. Mialam uczucie jakbysmy byli z dwuch roznych swiatow i pewnie tak bylo. Od razu jak sie na niego spojrzy widac, ze jest bogaty, pewny siebie i popularny. A ja? Calkowite jego przeciwienstwo. Nagle jego wzrok przeniosl z kolegi na mnie. Nasze oczy sie spotkaly. Balam sie ze za chwile zmieni swoj wyraz twarzy z skupionej i rozbawionej na pogardliwy, taki jakim wszyscy na mnie patrza. Wlasiwie dlaczego sie balam? Dlaczego mialam nadzieje ze on jest inny? Pewnie jest taki sam jak reszta tych ludzi. Jednak na moje zdziwienie nie zaczal sie patrzec pogardliwie tylko zaglebil swoje spojrzenie na mnie, zauwazylam w jego oczach juz mniejsze zdziwienie niz przedtem. Zamiast tego zastapilo je maly szok i ..cieplo. Nie moglam w to uwierzyc, od kiedy trafilam do domu dziecka nikt tak sie na mnie nie patrzyl, nawet nie wiedzialam ze takie spojrzenie istnieje.
Postaram się rozdziały dodawać co 3 dni czy coś takiego ^^
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)