wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 4

"Odmienna"
    Rozdzial 4
 Chodzilismy tak w milczeniu z 15 minut. Szlam niepewnym krokiem obok Hyuugi, nie wiedzialam jak zaczac od nowa rozmowe, ktora jakis kwadrans temu przerwalismy. Naszczescie towarzysz idacy obok mnie pierwszy zaczal rozmowe.
-Musze zaraz sie zbierac. Gdzie mieszkasz? -zaczal konwersacje.
-T..ez juz powinnam sie zbierac. D..dlaczego chcesz wiedziec?-Nie wiedzialam dlaczego o to spytal i momentalnie moje policzki zaczely mnie delikatnie piec.
-Odprowadzilbym cie do domu, zebys dotarla bezpieczna. To jak? Gdzie mieszkasz? Na jakiej ulicy?-Trzymal za swoje.
-N..nie musisz. Mieszkam niedaleko, jakies 20 minut piechoty stad.-Nie chcialam, zeby wiedzial, ze mieszkam w sierocincu, a z drugiej strony chcialam mu powiedziec, bo mialam cicha nadzieje, ze mnie zaakceptuje. Zaakceptuje mnie taka jaka jestem i nie bede musiala przed nim ukrywac jaka naprawde jestem. Czulam, ze przed nim moge sie otworzyc.
-Oj, no dawaj. Nic ci przeciez nie zrobie, mozesz mi zaufac.-Konczac to zdanie zrobil duzy wyszczerz i lekko sie zarumienil. Czulam, ze moge mu zaufac.
-D..dobra. J..ja mieszkam w d..domu dziecka. Nie mam rodzicow.-Nie wiem dlaczego powiedzialam mu o rodzicach, ale to samo ze mnie wyszlo, chcialam zeby wiedzial o mnie wiecej. Chcialam wiedziec o NIM wiecej.
-O..och. Przepraszam, nie wiedzialem. To tym bardziej cie odprowadze.-Myslalam, ze snie. Akceptowal to.
-N..nic sie nie stalo. D..dobrze.-Schowalam oczy za dluga grzywka, nie pokazujac mu mojej twarzy, ktora byla jak burak.-Pierwszy raz sie tak czulam.
Czy ktos wierzy w milosc od pierwszego wejrzenia? Czy taka milosc istnieje? Ja chyba zaczynalam w to wierzyc.
Reszte drogi zachowalismy w milczeniu, ale to nie byla niezreczna cisza tylko taka bardziej kojaca. Ta cisza wokol nas miala taka swoja inna atmosfere, byla taka troche hmm.. jak by to powiedziec.. nam potrzebna.
Gdy w koncu dotarlismy na miesce, a mowiac scislej pod "moj dom" Hyuuga obrocil sie w moja strone i zaglebil spojrzenie w moich dwukolorowych oczach. Patrzelismy tak sobie w oczy pare sekund, a mi sie wydawalo jak by to bylo pare godzin. Czulam jakby czas sie dla nas zatrzymal. Nagle jego brazawe oczy zaczely sie wolno przyblizac. Zanim sie zorientowalam pocalowal mnie w prawy policzek, gdy sie juz otrzasnelam splonelam krwistoczerwonym rumiencem. Zauwazylam, ze na jego twarzy tez sa czerwone wypieki, nie tak czerwone jak moje, ale byly dobrze widoczne. Przemknela mi mysl, ze zauwazyl jak sie zarumienilam. Po chwili zadzwonil telefon mojego towarzysza, odebral i slyszlam jak mowil do osoby z drugiej strony narzedzia komunikacji, ze zaraz bedzie.
-Ja juz musze wracac. Jest juz pozno, mama sie martwi. Co powiesz jak bysmy jutro wyszli na miasto? Moze o 15? Przyjde po ciebie.
-O..k. .B..debe czekac.-I jak na zawolanie rumieniec.
-Super. Paaa.-I odszedl.
-Paaa. Do jutra.-Krzyknelam do oddalajacej sie postaci.
Bylam juz w pokoju w sierocincu i probowalam zasnac. No wlasnie probowalam. poniewaz nie moglam przestac myslec o pewnym chlopaku.
Po godzinie moich rozmyslan nad jutrem i ta osoba zasnelam. Pierwszy raz zasnelam taka szczesliwa i z niecierpliwoscia jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz